Cicha noc, parny czerwiec, Polska odpoczywa w błogim śnie. Ja swoim parlamentarnym zwyczajem stukam nieśmiało do Waszych drzwi, by wraz z Wami poreflektować chwilę nad kolejnymi sprawami, które wydają mi się na tyle ważne, aby w ramach Oświadczenia Poselskiego podzielić się nimi z Wami.
Bywa, że tamat naszej rozmowy przynosi codzienne mocowanie się ze zrozumieniem wydarzeń, które absorbują nas tu i teraz. Niekiedy zaś są to, jak Dziś Kwestie z odległej historii na tyle ważkie, że odciskają się niegasnącym bólem i smutkiem w świadomości Narodu.
To był pierwszy taki transport…
- stłoczeni bezdusznie, upchani ponad miarę do bydlęcych, towarowych wagonów, bez świadomości, gdzie jadą i czy kiedykolwiek wrócą…
- nad nimi unosił się płacz dzieci, niemilknący szmer modlitwy i wrzaski esesmanów, na zmianę z warczeniem i jazgotem niemieckich psów, które czuły w swej zwierzęcej naturze, przyzwolenie na gwałt, okrucieństwo i śmierć.
Ten pierwszy Transport wiózł 728 Polaków do KL Auschwitz. Aby pamiętać o tym wydarzeniu, uchwalono Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich obozów Koncentracyjnych i obozów zagłady.
Ten dzień przypada na dziś. (14 Czerwca)
Pewno nikt nigdy nie przypuszcza, jak wiele może znieść do czasu, gdy nie zetknie się z koniecznością. Podobnie też niewielu może sobie wyobrazić jakich bestialstw skłonni są dopuścić się ludzie. I bez względu na to, na ile trafne są refleksje Ortegi y Gasset o dehumanizacji natury człowieczej, czy potwierdzony Zimbardowski „efekt Lucyfera”, w żadnym stopniu nie unieważniają One także drugiej natury ludzkiej egzystencji opisanej przez Annę Pawełczyńską w „Głowie Hydry” czy Wandę Półtawską w Jej wspomnieniach „I boję się snów”.
Degeneracja ludzi, ich skłonność do czynienia zła i/lub stawania się skutecznym jego narzędziem, nie było na tyle przemożne, że nie udało mu się zdusić czynów chwalebnych, heroicznych, wręcz cudownych w swojej nieodgadnionej naturze Ocalenia.
Jeśli przywołam w tym kontekście choćby postać świętego Maksymiliana Kolbe czy Rotmistrza Witolda Pileckiego, to w rzeczy samej stawiam tezę, że nie ma takich okoliczności, które uniemożliwiałyby nam zachować najwyższych standardów moralnych i czynić wszystko, by nie uchybić ludzkiej, człowieczej GODNOŚCI i szacunku dla siebie i innych.
Powiecie słowa, łatwo tak mówić, będąc w komforcie niewyobrażalności ostateczności obozów koncentracyjnych i obozów zagłady. Jedyne co w tej chwili jest uchwytne dla nas, to ledwo-co, muśnięcie antycypacji takiego stanu. Nie pali jak smagnięcie bykowcem przez plecy, nie parzy jak płomień paleniska w krematorium, nie dusi, jak permanentny głód, co zwija ciało w pozycję embrionu, jakby naturalne szukanie wspomnienia matczynego, bezpiecznego łona. Ból fizyczny, głód, ziąb, choróbska, niemiecka, esesmańska pedanteria w akcie mordowania i wręcz rozsmakowanie się w rytuale zabójstwa, to codzienność obozów eksterminacji.
I byłoby to nie do zniesienia, gdyby nie NADZIEJA, że przecież ten koszmar nie może trwać wiecznie, że przyjdą jeszcze dni bez krat, bólu i śmiertelnego przerażenia.
Popadasz w stupor, nie czuć, nie słyszeć, nie widzieć, nie może się to dziać realnie…
szukasz w myślach drogi ucieczki…
modlitwa, bliskość ulotna z innym więźniem…
szukanie namiastki w tym grzęzawisku bestialstwa i mordu…
jak przetrwać, a jeśli tak, to po co, skoro wszyscy inni poszli do krematorium…
Boże widzisz i nie grzmisz?…
Wieczne odpoczywanie Racz im dać Panie…
wszędzie śmierć, śmierć, śmierć…
Oświadczenie można obejrzeć tutaj